Wiadomo z filmu „Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz”, że w Ameryce jest wszechpotężna władza kapitału. A w Polsce – przynajmniej w zakresie tematyki niniejszego bloga – jest wszechpotężna władza listonoszy. Zanim wyjaśnię o co chodzi krótka zagadka. Czy mogę pozwać o rozwód Roberta Lewandowskiego?…
Mogę. Chociaż prawdopodobnie przegram, bo nie udowodnię, że jesteśmy małżeństwem. A teraz idźmy dalej – pożyczyłem znajomemu 1.000 zł. Znajomy w terminie zwrócił mi przelewem 1.000 zł. Czy mogę go pozwać o zwrot pożyczki w wysokości 1.000 zł z odsetkami? Jako dowód złożę umowę, w której znajomy pokwitował otrzymanie pożyczki. Sąd wyda nakaz zapłaty w postępowaniu upominawczym – i co dalej? Mamy teraz z grubsza trzy scenariusze. W pierwszym znajomy złoży w terminie sprzeciw od nakazu zapłaty i prawidłowo powoła dowody – i wygra, jeśli nie popełni żadnego błędu w procedurze. W drugim znajomy uzna, że to jakiś absurd, bo przecież pożyczkę oddał (a na zagadkę na początku wpisu odparł: „Oczywiście, że nie!”). Potem, gdy komornik mu zajmie konto, pensję lub samochód, zacznie wyjaśniać, pokazywać potwierdzenie przelewu, kłócić się z komornikiem, pisać skargi – ale będzie musiał te 1.000 zł z odsetkami i kosztami procesu oraz kosztami egzekucji zapłacić. O tym scenariuszu nieco już napisałem w artykule o procedurze. I w tym przypadku może mieć pretensje tylko do siebie – wiedział, że coś się dzieje, ale nie doczytał pouczenia i nie poradził się adwokata.
Trzeci scenariusz jest nieco inny – w prawidłowo wniesionym pozwie powód (ja) musi podać adres pozwanego (znajomego). Załóżmy, że znajomy w międzyczasie wyjechał do Stanów Zjednoczonych – ja jednak podaję adres, pod którym mieszkał w Polsce (który być może też widnieje na umowie pożyczki). I pewnie pod którym jest zameldowany (choć to akurat kwestia drugorzędna). List z sądu przyjdzie na pocztę, na poczcie listy zabierze do rozniesienie listonosz – i co dalej? Listonosz zadzwoni, nikt mu nie otworzy (co jest normalne, bo większość osób w godzinach pracy przebywa poza domem) i zostawi w skrzynce awizo. Znajomy tego awiza nie odbierze (bo przecież jest w Stanach), dostanie drugie awizo – którego też nie odbierze i list wróci na pocztę z adnotacją, że przesyłka była dwukrotnie awizowana i nie została podjęta. A jeśli jeszcze sąd sprawdzi w systemie PESEL, że znajomy jest tam zameldowany, to nie będzie miał żadnych wątpliwości.
Taka przesyłka uznawana jest za skutecznie doręczoną. Razem ze wszystkim, co znajdowało się w kopercie i co teraz wróciło do sądu. Sąd poczeka dwa tygodnie na sprzeciw od nakazu zapłaty, a jeśli ten nie wpłynie, to stwierdzi prawomocność nakazu, wyda mi tytułu wykonawczy i ja będę mógł pójść do komornika. Oczywiście można taką sytuację uratować, ale trzeba po pierwsze wiedzieć, że komornik cokolwiek robi (przecież wszelkie zawiadomienia wyśle na podany mu przeze mnie adres), po drugie trzeba działać szybko i umiejętnie. I nigdy nie ma pewności, czy uda się wszystkie pieniądze odzyskać.
Zgodnie z kodeksem postępowania cywilnego, jeśli doręczenie przesyłki osobiście adresatowi lub jego dorosłemu domownikowi (nie będącemu przeciwnikiem w sporze) jest niemożliwe, listonosz umieszcza zawiadomienie „w drzwiach mieszkania adresata lub w oddawczej skrzynce pocztowej”. Problem pojawia się wtedy, kiedy wskazany w pozwie adres nie jest adresem mieszkania adresata. Listonosz – poza wyjątkowymi przypadkami – nie ma pojęcia, czy wskazana na kopercie osoba faktycznie tam mieszka. Czy ma możliwości i czas, by przy każdej awizowanej przesyłce prowadzić badania, czy na pewno adresat pod tym adresem mieszka? Oczywiście, że nie. Może się zdarzyć, że w domu ktoś będzie – najemca, ktoś, kto się opiekuje – kto powie listonoszowi o wyjeździe adresata. Przesyłka powinna wrócić do sądu z adnotacją „Adresat wyprowadził się” i sąd postępowanie zawiesi do czasu wskazania prawidłowego adresu. Ale czy wróci? Równie dobrze listonosz może mimo to zostawić awizo, a potem odebranie korespondencji sądowej na poczcie bez pełnomocnictwa nie będzie możliwe.
Co zrobić, żeby zmniejszyć ryzyko takiej przygody? A jest to ryzyko realne – sprawy tego typu nieraz zdarzały się w mojej praktyce. Prowadziłem kiedyś sprawę w której „znajomy” pozwał moja klientkę na jej stary adres zamieszkania. Klientka wyprowadziła się i wymeldowała w 1989 r., mieszka w Kanadzie (o czym „znajomy” wiedział), a mimo to w 2010 r. w pozwie został wskazany jej stary adres, sąd na ten adres wysłał nakaz i pozew, a po dwukrotnym awizowaniu i zwrocie przez pocztę przesyłki uznał ją za doręczoną. A sprawa była o miliony…
Dobrze zacząć od wymeldowania, udzielenia na poczcie specjalnego pełnomocnictwa pocztowego do odbioru przesyłek (i w pkt h wpisać wyraźnie „przesyłek sądowych”) oraz uruchomić usługę elektronicznego awiza – wtedy zawiadomienia o przesyłkach sądowych będą nie tylko zostawiane w skrzynce pocztowej, ale również adresat dostanie email z taką informacją (tak przynajmniej zapewnia Poczta Polska na swojej stronie). Minusem tego rozwiązania jest konieczność załatwienia sprawy osobiście w placówce pocztowej w Polsce. Istnieje też obowiązek zgłoszenia wyjazdu za granicę we właściwym urzędzie gminy – powoduje to automatyczne wymeldowanie.
Oprócz tego lepiej nie wyrzucać zbyt pochopnie dowodów, świadczących o mieszkaniu za granicą – starych paszportów, umów najmu, rachunków za prąd, wodę czy telefon, korespondencji (zwłaszcza urzędowej lub z banków), starych praw jazdy. Nigdy nie wiadomo, kiedy mogą się przydać – we wspomnianej sprawie powoływaliśmy się właśnie na dawno już nieaktualne kanadyjskie prawo jazdy i rachunki.
I jeszcze jedna rzecz – nieodebranie korespondencji z sądu nigdy nie będzie lepszym rozwiązaniem. W najlepszym wypadku nie pogorszy sytuacji, ale najprawdopodobniej będzie miało daleko idące negatywne konsekwencje.